Dziękuję za tak miłe i
pozytywne przyjęcie!
Początki zawsze są
trudne, ale mam nadzieję, że nie zawiodę ani Was ani siebie tą historią. Nie
przedłużając - zapraszam na rozdział 1 :)
Pozdrawiam!
~*~
Ogromna
walizka leżała pośrodku przestronnej garderoby i co chwilę trafiały do niej
kolejne ubrania. Dookoła porozrzucane były puste wieszaki. Obok tego
wszystkiego krzątała się wysoka blondynka, która nie zwracała uwagi na tworzący
się bałagan. Chciała zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy i po prostu jak
najszybciej wyjść z mieszkania, w którym wszystko kojarzyło jej się z nim. Po jej policzkach mimowolnie
płynęły łzy, choć obiecała sobie, że nie będzie płakać. Mimo, że właśnie cały jej
świat rozpadł się na kawałki, chciała udowodnić wszystkim, że jest silna i da
sobie radę. Zresztą kolejny raz… Wcześniej myślała, że po śmierci rodziców nie
spotka jej już nic tak okropnego. A jednak emocje towarzyszące jej dzisiejszego
dnia są porównywalne do tamtych. Jej poukładane i ustabilizowane życie legło w
gruzach. Wszystko, w co do tej pory wierzyła, okazało się być już tylko fikcją.
Jej serce rozpadło się na milion kawałków i nawet nie próbowała zastanawiać się
czy kiedykolwiek uda jej się je posklejać. Chciała jak najszybciej zniknąć.
Zabrać swoje rzeczy i zapaść się pod ziemię, żeby nikt nie widział jak bardzo
cierpi. A zwłaszcza, żeby nie widział tego on.
Marzyła o tym, by zaszyć się w jakiejś samotni i spokojnie poddawać się bólowi,
który rozrywał ją od środka i sprawiał, że każdy kawałeczek jej pękniętego
serca mocno krwawił.
Od
zawsze wiedziała, że nie potrafi walczyć o swoje. I tak było też tym razem. Choć
powinna pokazać mu jak bardzo go kocha i zrobić wszystko, żeby jednak zmienił
zdanie i z nią został, ona wolała usunąć się w cień. Nie lubiła się przed nikim
płaszczyć. Po prostu zaakceptowała podjętą przez niego decyzję, mimo że była
tak bardzo daleka od tego, czego ona sama pragnęła. W końcu jeszcze wczoraj,
przynajmniej z jej perspektywy, byli szczęśliwą, zakochaną w sobie parą. I nic,
naprawdę nic nie zapowiadało tego, co stało się kilka godzin później…
Mocne trzaśnięcie drzwiami
wyrwało ją ze snu. Natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej i zauważyła
delikatne światło napływające z korytarza. Zerknęła na zegarek – była prawie 5
nad ranem. Nagle usłyszała dźwięk tłukącego się szkła i kilka siarczystych
przekleństw. Westchnęła cicho i podniosła się z łóżka, wychodząc na korytarz.
Skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się o framugę drzwi. Z delikatnym
uśmiechem na ustach obserwowała, jak Tom niezdarnie próbował pozbyć się butów.
Choć podpierał się ściany, nadal miał problemy z zachowaniem równowagi. Powinna
być zła, że kolejny raz wrócił do domu pijany. A ostatnimi czasy zdarzało się
to coraz częściej. Jednak zawsze rozbawiał ją swoim zachowaniem, gdy bardzo
chciał coś zrobić, a wcale mu to nie wychodziło. Wtedy cała złość ustępowała i
pojawiała się troska. A ona lubiła dbać o swojego mężczyznę.
- To był mój ulubiony
wazon…- westchnęła z uśmiechem, patrząc na porozrzucane szkło.
Chłopak natychmiast
podniósł wzrok i uśmiechnął się przepraszająco. Do tej pory nie miał pojęcia o
jej obecności. Podeszła powoli do niego i schyliła się, żeby pomóc ściągnąć mu
buty. Zebrała rzuconą na podłogę marynarkę i powiesiła ją na wieszaku.
Uśmiechnęła się do niego i wzięła za rękę, prowadząc do sypialni. Powoli
posadziła go na łóżku i zaczęła rozpinać koszulę, ale on złapał ją za
nadgarstki i zmusił do przerwania czynności. Spojrzała na niego zdziwiona.
Chciała odpiąć kolejny guzik, ale tylko mocniej ścisnął jej dłonie. Aż
zabolało…
- Jesteś dla mnie za
dobra…- mruknął cicho, ledwie zrozumiale. Wypity tej nocy alkohol niestety
utrudniał mu komunikację.
- Bo pomagam rozpiąć ci
koszulę?- zaśmiała się, oddychając z ulgą. Bała się, że coś się stało, ale gdy
poczuła jak jego uścisk się rozluźnia, była spokojniejsza.- Przecież zawsze to
robię.
- Nie chodzi o tę pieprzoną
koszulę.- podniósł głos i spojrzał jej w oczy. Może to nie była odpowiednia
pora na rozmowy, ale czuł, że dłużej tak nie może. Musiał to wreszcie z siebie
wyrzucić. A nie był pewien czy na trzeźwo będzie miał wystarczająco dużo
odwagi, by to zrobić.- Po prostu ostatnio… wiele się zmieniło. Nie zasługuję na
to wszystko. Nie zasługuję na ciebie. Nie mogę z tobą być.
- Tom, o czym ty mówisz?-
spytała zdziwiona. W jej głosie można było wyczuć… Przerażenie? Strach? Nie
rozumiała tego, co się dzieje. Nie wiedziała skąd nagle wzięło się w nim tyle
wątpliwości. - Przecież nic się nie zmieniło. Jesteś najlepszym i
najcudowniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek poznałam. I zasługujesz na
wszystko, co mogę ci dać. A nawet na znacznie więcej.- klęknęła przed nim i
złapała jego twarz w dłonie, żeby spojrzeć mu głęboko w oczy.- Kocham cię,
słyszysz? Kocham cię i nigdy się to nie zmieni.
- Poznałem kogoś.- szepnął,
spuszczając wzrok.
Zamarła. Dwa słowa, niby
tak banalne, ale spowodowały, że cała jej pewność i stabilizacja zostały
zachwiane. Opadła na podłogę, czując, jak jej ciało zaczyna drżeć. Ukryła twarz
w dłoniach i mocno zacisnęła zęby, żeby się nie rozpłakać. Nie wiedziała co ma
o tym wszystkim myśleć. Jak zareagować? Co powiedzieć? To wszystko nie mieściło
jej się w głowie… Nie wie, jak długo siedziała w bezruchu, ale po kilku
głębokich wdechach podniosła się z miejsca i jak gdyby nigdy nic kontynuowała
rozpinanie jego koszuli. Tom ponownie chciał złapać ją za nadgarstki, ale tym
razem mu na to nie pozwoliła. Wyrwała się z uścisku i powoli zsunęła z jego
ramion cienki materiał.
- Nie słyszałaś co powiedziałem?-
spytał, zdziwiony jej reakcją. Spodziewał się lamentów, krzyku, płaczu, a
tymczasem ona zachowywała się, jakby nic się nie stało.
- Słyszałam.
- I… co? Nic nie powiesz?
- Jesteś pijany i gadasz
głupoty, w które nie zamierzam wierzyć.- odpowiedziała, jak gdyby nigdy nic.
Nawet ją zaskoczył jej spokojny ton głosu, którego się po sobie nie
spodziewała.- Jeśli będziesz chciał to wrócimy do tej rozmowy rano. A jeśli
nie, to po prostu o niej zapomnimy.- dodała i ułożyła go w łóżku, okrywając
kołdrą.
Nie odezwał się już ani
słowem. Czując miękki materiał pod głową, poddał się zmęczeniu i prawie
natychmiast zasnął. Obserwowała go przez chwilę z daleka. Wsłuchiwała się w
jego cichy i spokojny oddech. A potem powoli podeszła do łóżka, siadając na
samym brzegu. Drżącą dłonią musnęła jego umięśniony bark, a wskazującym palcem
delikatnie przesunęła po czerwonym śladzie na jego szyi. Dzisiejszego
popołudnia, zanim wyszedł z domu, zdecydowanie go tam nie było. I na pewno nie
został zrobiony jej ustami… I nagle cichy, stłumiony dłonią szloch rozniósł się
po pokoju, kiedy dotarło do niej, że wszystko to co mówił, to nie był tylko
pijacki bełkot. Nagle zrozumiała, że go traci, a może nawet już straciła.
Swojego mężczyznę, z którym widziała wspólną przyszłość. Mężczyznę, z którym
planowała założyć rodzinę.
Podniosła się z łóżka i
podeszła do okna. Wiedziała, że już nie zaśnie, więc nie było sensu się kłaść.
Wdrapała się więc na parapet, podkuliła nogi i objęła je rękoma. A potem
powolutku zaczęła bujać się w przód i w tył, jakby to miało jej jakoś pomóc.
Musiała czekać, ale było jej to na rękę. Bo im dłużej czekała, tym dłużej miała
go przy sobie…
(...)
Nie spał już od kilku
minut, ale jeszcze nie otwierał oczu. Chciał nacieszyć się spokojem i
błogością. Mimo dużej dawki alkoholu czuł się znakomicie. Nie bolała go głowa i
czuł, że ma w sobie mnóstwo dobrej energii do spożytkowania. Chciał dobrze
spędzić ten dzień. Wyciągnął dłoń i przejechał nią po prześcieradle, ale nie
wyczuł obok siebie szczupłego ciała. No tak, wrócił nad ranem, więc pewnie było
już dosyć późno. Przeciągnął się leniwie i powoli uchylił powieki. Promienie
jesiennego słońca mocno oświetlały sypialnię. Odwrócił głowę w stronę okna i
figlarny uśmiech wpłynął na jego usta, na widok blondynki. Stała przodem do
okna, z rękami skrzyżowanymi na piersi i obserwowała miasto tętniące życiem.
- Dzień dobry, kochanie.-
rzucił wesoło, czekając na odpowiedź. Nie otrzymał jej. Blondynka nadal stała
do niego tyłem, zupełnie nie reagując na jego przywitanie.- Venise? Coś się
stało?- ponowił próbę, ale ta także nie przyniosła skutku. Wygramolił się więc z
łóżka i podszedł do niej, obejmując od tyłu. Poczuł jak zadrżała i przestało mu
się to podobać. Odwrócił ją przodem do siebie, ale ona natychmiast spuściła
wzrok. Nie dało się jednak nie zauważyć zapuchniętych od płaczu powiek i
mokrych policzków, po których wciąż spływały świeże łzy. Ujął palcami jej
podbródek, ale nie pozwoliła mu spojrzeć sobie w oczy.- Ven, kochanie, co się
dzieje? Martwię się.
- Powiedz tylko czy to
prawda.- wyszeptała, a jego serce po prostu przestało bić, gdy ją usłyszał. Jej
głos był tak smutny i przepełniony cierpieniem, że ciężko było mu to znieść.
- Ale co ma być prawdą?-
dopytywał się, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- To wszystko, co mówiłeś dziś
w nocy.- odpowiedziała, a on wstrzymał oddech. Odsunął się minimalnie i ze
wszystkich sił próbował przypomnieć sobie, co mogło wydarzyć się w nocy. Jednak
niewiele pamiętał. Film urwał mu się jeszcze w klubie, kiedy siedział z…
Alexis. Przygryzł wargę i zerknął na Venise, która nadal stała ze spuszczoną
głową. Nagle podniosła wzrok, a ich spojrzenia się spotkały. Jeszcze nigdy nie
widział, by jej szare oczy, które tak uwielbiał, były tak smutne i
przygaszone.- Dzisiaj już nie jesteś taki rozmowny? Może chociaż opowiesz mi
jaka ona jest, hm? W czym jest lepsza ode mnie, że z dnia na dzień
przekreśliłeś dwa lata naszego wspólnego życia?- dodała z wyrzutem, a nowe łzy
popłynęły z jej oczu. Odwróciła się do niego plecami, bo nie potrafiła znieść
jego obecności, skoro wiedziała, że tak naprawdę, już nie miała do niego
żadnych praw.
-
Ven, ja…- zaczął, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Choć nic nie
pamiętał, wiedział, że musiał się wygadać. Alkohol zrobił swoje. Niby już od
jakiegoś czasu planował to zakończyć, ale chciał zrobić to w najbardziej
subtelny i delikatny sposób jaki udałoby się mu wymyślić. By cierpiała jak
najmniej. W końcu nadal była dla niego bardzo ważna. Teraz jednak musiał wziąć
się w garść i zachować jak facet. Wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
Westchnął cicho, próbując ułożyć sobie w głowie to, co powinien powiedzieć.-
Wiem, że cię skrzywdziłem, ale uwierz mi, że tego nie chciałem. Naprawdę byłem
z tobą szczęśliwy…
- Oszczędź sobie. Chociaż
raz mógłbyś być ze mną szczery. Nie uważasz, że przynajmniej tyle mi się
należy?- spytała głosem, który przepełniony był ogromnym bólem. Odwróciła się w
jego stronę i uniosła wzrok.
- Jestem z tobą szczery. Naprawdę
sądziłem, że nasza miłość przetrwa wszystko.- powiedział, patrząc jej prosto w
oczy.- Ale ta stabilizacja, rutyna… Sam nawet o tym nie wiedziałem, ale chyba
po prostu zaczęło mnie to przerastać. Podświadomie pragnąłem i szukałem czegoś
nowego, co odmieniłoby moje życie.
- I znalazłeś…-
odpowiedziała cicho, ocierając mokre policzki. Wzięła głęboki oddech, czując,
że nie zniesie ani słowa więcej.- Powiedz mi tylko jedno: jak długo to trwa?
- Miesiąc…
Zamknęła
wieko walizki i szybko ją zasunęła. Rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu,
czy aby na pewno o niczym nie zapomniała. Na razie spakowała tylko kilka
najpotrzebniejszych rzeczy. Po resztę postanowiła wrócić później. Chciała po
prostu jak najszybciej opuścić mieszkanie, w którym wszystko kojarzyło jej się
z najpiękniejszym okresem jej życia. Wyciągnęła rączkę i zaczęła ciągnąć swój
bagaż w kierunku wyjścia. Na korytarzu czekał na nią Tom. Zerknął na nią
niepewnie, ale ona nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Wyraźnie unikała jego
wzroku. Chciał coś powiedzieć, jakoś się wytłumaczyć, ale za każdym razem, gdy
otwierał usta, po prostu brakowało mu odwagi. Już wystarczająco mocno ją
skrzywdził. I nie chciał, w żaden sposób, zrobić tego po raz kolejny. Patrzył
jak dziewczyna zakłada buty i odwraca się na pięcie w stronę wyjścia. Chciała
złapać za rączkę walizki, ale on był szybszy. Zerknęła na niego zaskoczona i
próbowała wyrwać mu bagaż. Bezskutecznie.
-
Zostaw moje rzeczy.
-
Najpierw musisz ze mną porozmawiać.- odpowiedział twardo. Nie chciał jej tak po
prostu puścić. Nawet jemu nie było łatwo rozstać się po tych dwóch latach,
które wspólnie spędzili.- Chyba powinniśmy wyjaśnić sobie parę spraw.
-
A co tu wyjaśniać? Przecież wszystko jest jasne.- odpowiedziała bezemocjonalnym
tonem. Czuła się jak wyprana z wszelkich uczuć. Już nawet nie miała siły
płakać. Chciała po prostu jak najszybciej zostać sama.- Wzięłam tylko
najpotrzebniejsze rzeczy. Po resztę wrócę jak sobie coś wynajmę.
-
Przecież możesz tu zostać. To ja się wyprowadzę. To tak samo twoje mieszkanie
jak i moje.- szepnął, dotykając delikatnie jej dłoni. Cofnęła ją, chowając do
kieszeni płaszcza.
-
Nie chcę tu zostać. Za dużo wspomnień.- szepnęła, podchodząc do drzwi i łapiąc
za klamkę.
-
Masz chociaż dokąd pójść, gdzie się zatrzymać?
-
Nie przejmuj się, poradzę sobie. Nie pierwszy raz muszę zacząć wszystko od
nowa.- odpowiedziała i zniknęła za zamykającymi się drzwiami.
Wiedziała,
że opuszczając ich mieszkanie, zamyka
za sobą pewien rozdział życia. Możliwe, że najpiękniejszy i najszczęśliwszy,
jaki było dane jej zaznać. Bo czy istnieje w życiu coś piękniejszego niż
prawdziwa miłość? Czy istnieje cokolwiek, co mogłoby się z nią równać?
Prawdziwa miłość to przecież cud, który nie zdarza się często. A Venise czuła
się wyjątkowo wiedząc, że coś takiego spotkało właśnie ją. Nie sądziła jednak,
że skończy się to równie szybko i niespodziewanie, jak i się zaczęło.
Poświęciła mu wszystko, oddała całą siebie. To wokół niego kręciło się jej całe
życie. Bo to on był jej życiem. A
teraz musiała zostawić je za zamkniętymi drzwiami…
Mówią, że wystarczy sekunda, aby kogoś
zauważyć.
Minuta, by go poznać, a godzina, by
ocenić.
Jednak całe życie, żeby go zapomnieć.
~*~
Siedział
na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach i kompletnie nie wiedział, co ma dalej robić.
Był wolny, więc powinien się cieszyć, bo przecież właśnie tego chciał. Mógł
teraz spokojnie zaangażować się w znajomość z Alexis i zrobić kolejny krok. I z
jednej strony rzeczywiście tak było. Ale z drugiej, czuł jakąś dziwną pustkę. Jakby
czegoś mu brakowało. Ważnego elementu, który dopełniał całość…
Nie
sądził, że rozstanie z Venise będzie dla niego takie trudne. Ciężko było mu to
przyznać, ale zwyczajnie już za nią tęsknił. Brakowało mu jej uśmiechu, pogody
ducha i tej radości, którą zarażała wszystkich dookoła. Choć ostatnimi czasy
uznał, że w jego życiu nie ma wystarczającej ilości szaleństwa, a stabilizacja
stawała się powoli uciążliwa, to jednak dopiero teraz zaczął doceniać jak ważna
ona była. Jak znacząca dla człowieka jest życiowa równowaga. Ale skoro
powiedział A to musi też powiedzieć B. Musi wyszaleć się za wszystkie czasy i
skorzystać z wolności, którą proponowała mu Alexis. Bo była zupełnym
przeciwieństwem Ven. Nie tylko z wyglądu, ale głównie z charakteru. Była
żywiołowa, spontaniczna i całkowicie pewna siebie. Znała swoją wartość i
doskonale umiała wykorzystać swoje atuty. I potrafiła zakręcić facetem jak mało
kto. Właśnie to wszystko sprawiło, że zawróciła Tomowi w głowie. Wystarczyło
jedno spotkanie, by zapragnął z nią tak zwyczajnie zaszaleć. A najważniejsze
było to, że niczego nie oczekiwała. Nie potrzebowała żadnych zapewnień i
gwarancji. Jego obecność była dla niej całkowicie wystarczająca. Jednak mimo,
że myśl o brunetce wypełniała go radością, to nie potrafiła zagłuszyć odzywających
się wyrzutów sumienia. Wstał więc z kanapy, wyciągnął z barku butelkę wódki, a
ze stolika zgarnął kluczyki do swojego ulubionego Audi R8 i wyszedł z
mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Po
kilkunastu minutach był już pod willą, którą zamieszkiwał kiedyś razem z
Billem. Ciężko było mu się stąd wyprowadzać, bo nigdy nie mieszkał z dala od
brata. Ale związek z Venise był na tyle poważny, że potrzebował trochę więcej
intymności. Potrzebowali więcej chwil sam na sam. Nocy i poranków tylko we
dwoje. I nigdy nie żałował, że to zrobił. Jednak teraz, w obecnej sytuacji,
chciał tu wrócić. Chciał znowu poczuć się jak kiedyś i mieć bliźniaka zawsze
pod ręką, gdyby chciał pogadać lub po prostu spędzić trochę czasu w jego
obecności. Bo nikt nie rozumiał go tak jak on. A nawet, jeśli podejmował
decyzje, z którymi jego bliźniak zupełnie się nie zgadzał, to i tak mógł liczyć
na jego poparcie. Bo Bill zawsze był po jego stronie. Mimo wszystko.
Tom
wysiadł z samochodu i skierował się w stronę drzwi. Nacisnął na klamkę i wszedł
do środka, od razu udając się do salonu, skąd docierał do niego dźwięk
włączonego telewizora. Bill siedział akurat na kanapie i oglądał jakiś pokaz
mody. Gdy usłyszał ciche kroki od razu się odwrócił i spojrzał bliźniakowi
prosto w oczy. I już w tym momencie wiedział, że coś jest nie tak. Obserwował
jak Tom podchodzi do barku i sięga z niego sok, szklanki i kieliszki, by
następnie postawić wszystko na małym stoliku, razem z butelką wódki. Potem
powoli usiadł na kanapie i rozlał alkohol, podając bliźniakowi jeden z
kieliszków. Wokalista posłał mu pytające spojrzenie, a brat wcisnął mu do ręki
szkło i przeniósł wzrok na ekran telewizora.
-
Po prostu się ze mną napij.- powiedział zrezygnowanym głosem.
-
A powiesz mi najpierw co się stało?- spytał Bill. Martwił się o brata. Już
dawno nie widział go w tak słabej formie.
-
Rozstałem się z Venise. To koniec, rozumiesz?- jego bezsilność i żal były aż
nadto słyszalne. Nie czekając na reakcję bliźniaka po prostu przechylił
kieliszek i napełnił go ponownie.- Wiem, że tego chciałem i że od miesiąca
planowałem jak to zrobić, ale teraz czuję taką dziwną pustkę. Czuję, że czegoś
mi brakuje.
-
Może po prostu podjąłeś złą decyzję.- zaczął powoli Bill. Nie chciał
zdenerwować brata i nie chciał podważać jego wyborów, ale nie potrafił pogodzić
się z jego postanowieniem. Uwielbiał Venise i jego zdaniem była to idealna
kandydatka na bratową. Nie wyobrażał sobie nikogo innego na jej miejscu.- Nie
denerwuj się, ale może podświadomie żałujesz swojego wyboru?
-
Nie żałuję. Tego właśnie chciałem.- odpowiedział nieco pewniej i ponownie
przechylił kieliszek.- Najchętniej chciałbym mieć je obie, ale skoro nie mogę,
to wybrałem tę, która ma mi więcej do zaoferowania. Tylko Venise nadal jest dla
mnie ważna i po prostu się o nią martwię…
-
A jak to przyjęła?
-
Nadzwyczaj spokojnie. I chyba to najbardziej mnie dobija.- szepnął
zrezygnowany.- Gdyby była wściekła, krzyczała, zwyzywała mnie, strzeliła w
twarz, to czułbym się lepiej. A ona nic, rozumiesz? Nawet nie miała pretensji.-
dodał z wyrzutem.- Po prostu przyjęła to do wiadomości i nawet dużo nie
płakała. Ale najgorsze były jej oczy. Nie mogłem znieść jej przygaszonego
spojrzenia.
-
Gdzie jest teraz? Została w mieszkaniu?- Bill próbował ustalić najważniejsze
fakty. Martwił się o nią, bo wiedział jak bardzo jest wrażliwa i delikatna.-
Mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego…
-
Nie strasz mnie! Nigdy bym sobie tego nie wybaczył.- w głosie Toma dało wyczuć
się przerażenie.- A gdzie jest teraz, to nie wiem. Spakowała walizkę i
powiedziała, że sobie poradzi. Nie potrafiłem jej zatrzymać…- dodał i napełnił
ponownie swój kieliszek.- Pijemy?
-
Pijemy.- unieśli w górę kieliszki i szybko wypili ich zawartość. Młodszy z
bliźniaków wiedział, że brat po prostu tego potrzebuje. Dlatego dzisiaj nie
zamierzał prawić mu morałów. Nie zamierzał przekonywać go, że powinien wrócić
do Venise i zawalczyć o związek, który miał trwać do końca jego życia.
-
Bill, mam jeszcze jedną prośbę.- gitarzysta przemówił po chwili.
-
Jaką?
-
Mogę się tu znowu wprowadzić?- spytał niepewnie.- Skoro nie mieszkam już z
Venise, to nie chcę zostać w naszym mieszkaniu. Tam wszystko będzie mi się z
nią kojarzyło…
-
Co się głupio pytasz!- Bill zrobił srogą minę i dźgnął brata w ramię.- Przecież
to tak samo twój dom jak i mój. A swoją drogą… Brakowało w nim ciebie.-
odpowiedział, posyłając bratu wesoły i pokrzepiający uśmiech.
~*~
Venise
siedziała na parapecie okna w jednym z hoteli. Potrzebowała teraz spokoju i
samotności, dlatego uznała, że przeniesienie się do hotelu na kilka najbliższych
dni będzie najlepszą z możliwych decyzji. Na razie nie miała siły niczego
szukać. Zresztą myślenie o przyszłości jakoś jej nie wychodziło. Do tej pory
wszystkie jej plany krążyły wokół Toma. Był obecny w każdym jej pomyśle, każdym
wyborze. Teraz musiała zmienić myślenie. Musiała nabrać sił by stawić czoła
wszystkim problemom i przeciwnościom losu, jakie staną na jej drodze. Nie
wiedziała co ma zrobić ze swoim życiem, ani tym bardziej ze swoją pracą. Z
jednej strony miała ochotę rzucić wszystko i wyjechać jak najdalej stąd.
Zmienić środowisko i kolejny raz zacząć wszystko od nowa. Ale z drugiej strony
żal byłoby jej rozstawać się z Los Angeles, z pracą, której tyle poświęciła i
którą pokochała, i z ludźmi, którzy byli dla niej oparciem i stali się ważną częścią
jej życia. Nawet zostawienie gitarzysty byłoby chyba dla niej ogromnym
ciężarem. Tak, Tom Kaulitz bez wątpienia na zawsze zostanie miłością jej życia.
Bo mimo krzywd, które jej zadał, nadal kochała go najmocniej na świecie i
pozbawienie się jego codziennego widoku byłoby dla niej ciężkie do zniesienia.
Nie wiedziała tylko, czy znajdzie w sobie siłę, by znieść jego widok z inną…
Spojrzała
w granatowe niebo usłane tysiącami gwiazd. Kochała te momenty, w których mogła
marzyć o wszystkim i o niczym. Mogła układać swoje własne historie, które
niestety nigdy miały się już nie spełnić. Westchnęła cicho, a kilka łez
spłynęło bezwiednie po jej zaróżowionych policzkach na jedno ze wspomnień.
Leżeli wśród pościeli, a
ich przyśpieszone oddechy powoli wracały do normy. Chłopak nachylił się nad blondynką,
a jego ciemne włosy delikatnie łaskotały ją po nagim ciele. Zaśmiała się
subtelnie, dokładnie tak jak lubił. Ucałował jej obojczyk, by swoimi
pocałunkami wykonać ścieżkę do jej szyi. Szeroki uśmiech ani na chwilę nie
schodził z jej ust, a gdy muzyk łagodnie całował kolejne fragmenty jej ciała,
wzdychała ledwie słyszalnie.
- Tom?
- Hm?- zamruczał wprost do
jej ucha.
- Możesz mi coś obiecać?
- Wszystko co zechcesz,
księżniczko.
Lubiła, gdy tak się do niej
zwracał. Czuła się wtedy wyjątkowo i magicznie. A on na każdym kroku starał się
ją dowartościowywać. Prawił jej komplementy i zwracał się do niej z czułością,
by wiedziała, że jest dla niego ważna, a każda chwila z nią spędzona jest na
wagę złota.
- Obiecasz mi, że już
zawsze tak będzie?
- Tak jak teraz? Przecież
wiesz, że całe swoje życie mógłbym spędzić z tobą w łóżku.- zaśmiał się
zadziornie, a swoją dłonią wodził po wewnętrznej stronie jej uda.
- Przecież wiesz, że nie o
to mi chodzi.- również się zaśmiała, klepiąc go delikatnie w ramię.-
Chciałabym, żebyśmy zawsze byli tacy szczęśliwi. Żebyśmy mogli zasypiać i
budzić się przy sobie. Chciałabym, żebyśmy razem cieszyli się z wzajemnych
sukcesów i razem wspierali się w momentach porażki. Żebyśmy kochali się na dobre
i na złe i nigdy nie zniszczyli swojego zaufania. Obiecasz mi to?
- Obiecuję. Kocham cię i
nigdy cię nie zawiodę.- odpowiedział, patrząc w jej szare oczy i czule zatopił
się w jej różanych ustach.
Zaśmiała
się do siebie, ale był to śmiech przez łzy, które obficie wypływały spod
wachlarza ciemnych rzęs. Obawiała się, że każde wspomnienie związane z Tomem
będzie kończyło się właśnie w ten sposób. Nie wyobrażała sobie kolejnych dni,
jego spojrzeń, jego uśmiechu, które nie będą już kierowane do niej. Tak bardzo
ją to wszystko bolało… Jej największym marzeniem było obudzenie się teraz i
stwierdzenie, że był to tylko sen, okropny sen. Ale wiedziała, że tym razem
jest to nieznośna rzeczywistość. Bała się, że już nigdy nikomu nie zaufa. Że
już do końca życia będzie sama, bo każdego będzie porównywać do Toma, a
przecież nikt nigdy mu nie dorówna. Bo czy można dorównać osobie, która jest
całym naszym światem? Ale najbardziej chyba przerażał ją fakt, że już nigdy nie
skryje się w jego ramionach. Że już nigdy nie poczuje jego ciepła. Że już nigdy
nie zatopi się w jego pełnych ustach. Że to wszystko pozostanie już tylko
wspomnieniem…
Bo są w życiu trzy rzeczy, które nigdy
nie powinny zostać złamane:
serca, przyjaźnie i obietnice.
A on złamał je wszystkie.
Po pierwsze - udowodniłaś mi właśnie, że masz wielki talent do pisania. Wyczuwalna jest tu lekkość i płynność, poza tym brak błędów (uwielbiam to!:D) Mimo, że rozdział nie jest zbyt radosny, przypadł mi bardzo do gustu. I powiem Ci szczerze, że jak po prologu zastanawiałam się czy będzie to opowiadanie, do którego chętnie się wraca, tak teraz jestem święcie przekonana, że łatwo się o nim nie zapomni. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńCo do Toma, nie lubię jak ktoś źle o nim pisze :P On jest przecież taki cudowny! Ale jego tekst, że najlepiej byłoby gdyby miał obie kobiety dobił mnie totalnie. Co za palant gada takie rzeczy?
Mimo tych złamanych obietnic, ja wierzę w niego i jego uczucie do Venise. Jestem ciekawa, jak teraz potoczy się ich życie...
Pierwszy odcinek jest jeszcze lepszy niż prolog! I co bardzo mi się podoba- jest bardzo długi :) Tekst Toma: "Poznałem kogoś..." sprawił, że miałam ciarki. Świetne dialogi, opisy..wszystko , oby tak dalej. Trzymam kciuki i czekam na następny odcinek. K.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem zachowania Toma i nie będę nawet próbowała tego zrobić. W pewnym sensie dobrze się stało, że jej o tym powiedział, choć nie będąc przy tym całkiem świadomy. Ciekawe jak długo raniłby ją ciągłymi kłamstwami i swoim zachowaniem. Być może lepiej będzie jej bez niego. Ogólnie rzecz biorąc piszesz świetnie i bardzo przyjemnie się czyta. Jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy. Mam nadzieję, że Tom jednak się opamięta i będzie walczył o Venise. Życzę dużo weny i przyjemności przy pisaniu kolejnych części. Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńOch jak smutno, aż się wzruszyłam i popłakałam ... Szkoda, że Tom wybrał Alexis a Venise odrzucił eh może zmądrzej ? Z drugiej zaś strony nie powinien jej tak długo okłamywać i dawać, że wszystko jest w porządku.
OdpowiedzUsuńVenise wydaję się być na zewnątrz osobą twardą a w środku jest słaba, moze i się myję ale takie odniosłam wrażenie. Życze dużo weny i czekam na nowszy odcinek ;*
Bujanie pomaga. Uspokaja, choć to cecha najczęściej widywana u osób, a właściwie dzieci skrzywdzonych lub mających długotrwałe problemy chorobowe. Lecz pomaga, choć w małym ułamku.
OdpowiedzUsuńTom sprawia, że budzi się we mnie niechęć do niego, lecz z drugiej strony .. coś w stylu zrozumienia. Nie warto przeciągać czegoś, co nie daje Ci w pełni szczęścia w nieskończoność. Z drugiej strony nie powinien trzymać tego w tajemnicy aż cały miesiąc, jeśli chciałby być fair wobec Ven. Dobrze, że dziewczyna przyjęła to prowizorycznie ze spokojem, przynajmniej tak, w lekkim stopniu dopiekła gitarzyście. Zdecydowanie poczułby się lepiej, gdyby dała mu w policzek soczystego plaskacza lub wpadła w histerię. A tak - niech zrzerają go wyrzuty sumienia .. :D czyżbym była okropna?
Sądzę, że Tom aktualnie jest przekonany co do podjęcia słusznej decyzji - nie utrzyma się to zbyt długo. Rutyna, to nie jest wytłumaczenie na zakończenie związku. Niezależnie ile związek trwa, w każdym wkrada się monotonia, jesli obie strony nie starają się od czasu do czasu wprowadzać jakichkolwiek, nawet najmniejszych zmian ( i nie mam tutaj na myśli BIG CHANGE pt " znalazłem sobie inną" )
Czekam z niecierpliwością na nowość,
Piszesz baaardzo przyjemnie ;)
Pozdrawiam,
KBill
Strasznie smutny odcinek ;( Szkoda mi Venice, ale może dobrze, że powiedział jej to jak był pijany, niż jakby miał ją oszukiwać i grać na dwa fronty? I w ogóle w odwecie, niech Tomowi nie wyjdzie z tą całą Alexis, której już nie lubię.
OdpowiedzUsuńDużo weny i pozdrawiam!
Claudia.
Masz lekki styl pisania, godny podziwu. A przede wszystkim opowiadanie nie jest jednym wielkim dialogiem z mnóstwem błędów. Super!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- naprawdę podoba mi się pomysł co do poznania Vens i Toma. Niby zwykły- zakochana po uszy w idolu nastolatka i on- idol, którego kochają tysiące jak nie miliony. Ale nagle coś się urywa... Ona dorasta, kończy studia w zupełnie obcym miejscu, zaczyna wymarzoną pracę, a jej myśli nie zaprząta już przystojny mężczyzna, aż do chwili... Właśnie, aż do chwili, gdy nie poznaje go osobiście. Wracają wspomnienia, marzenia, godziny wpatrzone w jego oczy w kolorowych magazynach. Pojawia się miłość- namiętna, gorąca, a zarazem czuła od której nie potrafią uciec, której oboje pragną. I są szczęśliwi, cholernie szczęśliwi w swoim małym świecie, aż nie wpieprzy się ktoś trzeci. Aż szanowny pan Kaulitz nie zaczyna się nudzić. I świadomie lub nie zaczyna krzywdzić kobietę, którą do tej pory kochał ponad wszystko.
OdpowiedzUsuńWiesz, sądzę iż gdyby Tom nie był pijany to nie przyznałby się do zdrady. Bałby się. Czy leciał by na dwa fronty? Zapewne. Ale w końcu sumienie by go zeżarło.
Natomiast zaskoczyła mnie postawa Vanice. Przyjęła to naprawdę godnie, ze stoickim spokojem, mimo tylu krzywd i problemów, które przyniósł jej los. To silna dziewczyna, która znów musi zacząć wszystko od początku. Znów sama, z bólem w sercu...
Rozdział bardzo przyjemny, w pewnych momentach łza mi się zakręciła w oku ;). Idę na dwójkę, pozdrawiam :)